Javier Sierra – Tajemna wieczerza (recenzja)

Rekomendacja na tylnej stronie okładki głosi, że to „hiszpańska odpowiedź na Imię Róży”. Czy tak rzeczywiście jest? Powiem wprost, nazywanie tej powieści hiszpańskim Imieniem Róży jest ogromnym nadużyciem, choć nie da się ukryć, że pewne elementy fabuły mogą się kojarzyć z arcydziełem słynnego Włocha.

Pozycja ta wypłynęła na fali popularności wszystkiego, co w jakiś sposób tematycznie wiąże się z Kodem Leonarda Da Vinci Dana Browna i generalnie samą postacią Da Vinciego. Ogólnie powieść tę należałoby określić jako powieść historyczną z pewnymi elementami kryminału. Może nie trzyma w napięciu jak rasowy kryminał bądź thriller, ale buduje za to całkiem przekonujący klimat i snuje opowieść o Leonardzie Da Vinci, obrazie Ostatnia Wieczerza, Katarach i innych tajemnicach Kościoła, które skrywa średniowiecze i początek renesansu.

Czuć erudycję i wiedzę autora (szczególnie tę historyczną), jak też dobre przygotowanie merytoryczne. To dopracowana pozycja. Sama intryga natomiast – jak już nadmieniałem – rozwija się niespiesznie, acz konsekwentnie jest doprowadzona do końca.

Ciężko o finalną ocenę. Jeśli na jednym biegunie ustawimy twórczość Umberto Eco, a po drugiej stronie książki Dana Browna, to powieść Sierry lokuje się gdzieś po środku. Nie ma startu do Eco, nawet Perezowi – Reverte ustępuje na wielu płaszczyznach, ale mimo to: still better than Dan Brown. 🙂