Prometeusz
Widziałem perły wykute z kamienia,
od rajskich ptaków piękniejszy sznur wron,
szewca, który w najlepszy but przemieniał,
zapał w błogosławionym trudzie rąk.
Czy też jesteśmy lustrami i dymem,
wdychanym na grani, gdzie goreje krzew
w instancję ostatnią patrząc co chwilę,
gdy ogień płonący zgasi nam deszcz.
Otwórz żyły Feniksa – mokry popiół,
twój znój i pot bez głosu wielu wód,
krok stawiany na niewidocznym szczeblu,
w lodowej skale własny żaru buch.