
W morzu zalewających nas z jednej strony powieści o niczym, a z drugiej strony grafomanii i pozycji fatalnie napisanych Mróz jawi się jako spec z fachem w ręku. Jest on sprawny językowo, stylistycznie bezbłędny i do tego wie, jak pisać, żeby było ciekawie i świetnie się czytało. Trzymająca w napięciu intryga, momenty – nomen omen – mrożące krew w żyłach, kilka różnych ciekawostek tu i ówdzie. Ten amalgamat ma wszystko, żeby nie było nudy, a czytelnik miał sporo uciechy.
Na plus dodałbym też zanurzenie fabuły w bieżący świat i korespondowanie z aktualnymi zjawiskami społecznymi. Mróz zawsze jest na czasie, książka z tematem himalajskim powstała w czasie, gdy cały kraj emocjonował się akcją na Nanga Parbat i wyprawą na K2. Pod względem konstrukcji autor napędza całą fabułę dużą ilością dialogów, chętnie omija dopowiedzenia dialogowe, a używa ich bardzo różnorodnie i z wyczuciem, w dialogach materializują się cięte porównania (w czym bryluje Chyłka), zaś w narracji błyszczą trafne spostrzeżenia.
Osobny akapit to przygotowanie merytoryczne, które jest podstawą pracy każdego profesjonalnego pisarza. Sam jestem mocno zagłębiony w Himalaizm i widzę, że Mróz sporo poczytał na ten temat, przyswoił sobie wiedzę z tego zakresu i nie popełnił żadnego błędu, wszystko się zgadza.
Oczywiście sama intryga jest wydumana, ale w literaturze kryminalno-sensacyjnej (i nie tylko), należy się spodziewać rzeczy nieprawdopodobnych, które na co dzień się nie zdarzają, traktuję to jako swego rodzaju dobrodziejstwo inwentarza.
Gatunkowo to thriller (można rzec thriller prawniczy, choć element batalii sądowej nie jest najobszerniejszy, mimo że jest osią książki). W swojej kategorii to świetna powieść.
Czy zatem Mróz zasłużenie stał się luminarzem współczesnej literatury w Polsce? Pisarstwo Mroza jest efektowne, celowo przebojowe w dobrym tego słowa znaczeniu, to pisarz, który dobrze i sprawnie pisze, a co za tym idzie, idealnie nadaje się na autora komercyjnych bestsellerów. Quod erat demonstradum, słowem – właściwy człowiek na właściwym miejscu.
Konkludując: Imć Remigiuszu! Jestem pewien, że sięgnę po kolejną pozycję, jeszcze zanim drzewa przyozdobią się w kasztan, złoto i cynober, bo to pierwszorzędna rozrywka.