Nightwish – Song of Myself

Nightwish – Song of Myself (album „Imaginaerum” 2011, autor: Tuomas Holopainen)

mój przekład:

Pieśń o Sobie

(Część I: Z Zakurzonej Półki Na Książki)

(Część II: Całe To Wielkie Serce Wciąż Leży]

Słowik jest ciągle zamknięty w klatce
głębokim oddechem nadal wdycham do płuc truciznę
stary dąb osłania mnie przed melancholią
słoneczna kąpiel przez jego zmrożone liście

Drzemka w wymarłym mieście mego serca
ona śni o czasie na opowieść i rzeki duchach
o syrenach, o Whitmanie i Przejażdżce
szalonych Arlekinach, gigantycznych zabawkach

Pieśń o mnie, pieśń w potrzebie
odważnej symfonii
wers o mnie, wers w potrzebie
czystego serca które wyśpiewa mi pokój

Całe to wielkie serce wciąż leży i z wolna kona
Całe to wielkie serce wciąż leży na skrzydle Anioła

Całe te wielkie serce wciąż leży
w niemym cierpieniu
uśmiecha się jak klaun dopóki nie nadejdzie kres przedstawienia
co pozostawiono na bis?
czy wciąż tą samą starą pieśń Martwego Chłopca
śpiewaną w ciszy

Całe to wielkie serce wciąż leży i z wolna kona
Całe to wielkie serce wciąż leży na skrzydle Anioła

Północną porą lot do Lasów Covington
księżniczka i pantera przy moim boku
to są Obszary które nadają memu życiu sens
ciągle oddałbym wszystko aby bardziej kochać cię
(Część III: Czerń Fortepianu)

Niema symfonia
puste dzieło #1,2,3

Czasami niebo jest czernią fortepianu
Czernią fortepianu ponad oczyszczającymi wodami

Odpoczywająca fujarka, nudny wers
rdzewiejące klucze bez drzwi

Czasami niebo jest czernią fortepianu
czernią fortepianu ponad oczyszczającymi wodami

Całe to wielkie serce wciąż leży i z wolna kona
Całe te wielkie serce wciąż leży na skrzydle anioła

(Część IV: Miłość)

Widzę powolnego, prostodusznego młodzieńca na ruchliwej ulicy
żebrzącego z miską w trzęsących się dłoniach. Próbuje się uśmiechać, lecz ból jest nieskończony.Nikt go nie zauważa
Ja tak, lecz mimo to przechodzę dalej

Stary człowiek rozbiera się i całuje lalkę-zabawkę na swoim poddaszu
w półmroku łka
kiedy wreszcie dochodzi z jego oczu spływają kaskady

Widzę pobitego psa w ślepej uliczce. Próbuje mnie ugryźć
cała duma opuściła jego szaleńczo dzikie oczy
chciałbym ofiarować mu swoją nogę

Matka odwiedza swego syna. Uśmiecha się poprzez kraty
nigdy nie kochała go bardziej

Otyła dziewczyna wchodzi ze mną do windy
cała fantazyjnie ubrana ma zielonego motyla na szyi
straszliwie słodkie perfumy oszałamiają mnie
zamierza zjeść obiad samotnie
to sprawia ze jest jeszcze bardziej piękna

Widzę twarz modelki na ceglanym murze
statua porcelanowej perfekcji obok miasta pełnego przemocy
miasta w którym panuje kult ciała

Pierwszą rzeczą jaką kiedykolwiek usłyszałem
to wędrowiec snujący swą opowieść
To byłeś ty, trawa pod moimi bosymi stopami
ognisko w samym środku nocy
niebiańska czerń nieba i morza

To byliśmy my
wędrówka przez deszczowe drogi,
przeczesywanie pozłocistych plaż
pobudka każdego ranka naprzeciw
nowej galerii cudów
kąpanie się w miejscach których nikt wcześniej nie widział
rozbici na jakiejś pomalowanej na matowo wyspie
odzianej w nicość lecz przybrzeżne fale
to piękna najwspanialsza szata

Jesteśmy ponad całą śmiertelnością, kołyszemy się w oddechu natury
w pierwotnym powietrzu jutrzenki życia
w widoku na ciszę niebios

Chcę podróżować tam gdzie życie podróżuje
podążając jego ciągłą żyłą
gdzie powietrze smakuje jak śnieżna muzyka
gdzie trawa pachnie jak świeżo narodzony Eden
chciałbym wędrować
bez ludzi, bez nieznajomych,
bez tragedii czy zachwytu
chciałbym kąpać się w świecie uczuć
Miłości, Dobroci i Prostoty
(podczas, gdy jestem naruszany i więziony przez technologię)

Myśl o moich grobach rodzinnych była jedyną chwilą
gdy doświadczyłem prawdziwej miłości
ta miłość pozostanie nieskończona
tak jak nigdy nie będę człowiekiem jakim jest mój ojciec

Jak możesz „być sobą”
kiedy nie wiesz, kim jesteś?
Przestań mówić „wiem jak się czujesz”
jak ktokolwiek może wiedzieć co ktoś inny czuje?

Kim jestem by osądzać księdza, żebraka
dziwkę, polityka, złoczyńcę?
Ja jestem, ty jesteś, każdy z nich już po prostu jest

Drogie dziecko, nie pracuj tyle
baw się
zapomnij o wszystkich zasadach
w marzeniach nie ma żadnego strachu

Czy jest wioska wewnątrz płatka śniegu?
spytało mnie dziecko

Jaki kolor ma nasza kołysanka?

Nigdy nie byłem tak blisko prawdy jak wtedy
gdy dotknąłem jej srebrzystej podszewki

Śmierć jest zwycięzcą każdej wojny
nie ma nic szlachetnego w umieraniu za własną religię
za własny kraj
za ideologię, za wiarę
lecz za innych ludzi – tak

Papier jest martwy bez słów
atrament jest bezużyteczny bez poezji
Cały świat jest martwy bez opowieści
bez miłości i rozbrajającego piękna

Za lekkomyślny realizm koszt ponoszą nasz dusze

Widzieliście kiedyś uśmiech Pana?
całe troszczenie się o świat,
stworzenie Pięknego smutnego człowieka?
Dlaczego ciągle nosimy dewizę cierpienia na naszych karkach?
oh jak bardzo zgniła jest wasza przed – apokalipsa
wy wszyscy głupcy czarnej biblii
żyjący na gruncie nocnych koszmarów

Widzę te wszystkie puste kołyski
i ciekaw jestem czy człowiek się kiedyś zmieni

Ja, również chciałbym być
przyzwoitym człowiekiem o wnętrzu dziecka
lecz wszystko czym jestem to lustra i dym
Wciąż dano mi wszystko, może kiedyś stanę się godny

I na zawsze pozostanie ta odmiana z G-dur na E moll

oryginał:

Song of Myself

I. From A Dusty Bookshelf

II. All That Great Heart Lying Still

The nightingale is still locked in the cage
The deep breath I took still poisons my lungs
An old oak sheltering me from the blue
Sun bathing on its dead frozen leaves

A catnap in the ghost town of my heart
She dreams of storytime and the river ghosts
Of mermaids, of Whitman`s and the Ride
Raving harlequins, gigantic toys

A song of me a song in need
Of a courageous symphony
A verse of me a verse in need
Of a pure-heart singing me to peace

All that great heart lying still and slowly dying
All that great heart lying still on an angelwing

All that great heart lying still
In silent suffering
Smiling like a clown until the show has come to an end
What is left for encore
Is the same old Dead Boy`s song
Sung in silence
All that great heart lying still and slowly dying
All that great heart lying still on an angelwing

A midnight flight into Covington Woods
A princess and a panther by my side
These are Territories I live for
I`d still give my everything to love you more

(repeat br.+ch.)

III. Piano Black

A silent symphony
A hollow opus #1,2,3

Sometimes the sky is piano black
Piano black over cleansing waters

Resting pipes, verse of bore
Rusting keys without a door

Sometimes the within is piano black
Piano black over cleansing waters

All that great heart lying still and slowly dying
All that great heart lying still on an angelwing

IV. Love

I see a slow, simple youngster by a busy street, with a begging bowl in his shaking hand.
Trying to smile but hurting infinitely. Nobody notices.
I do, but walk by.

An old man gets naked and kisses a model-doll in his attic.
It`s half-light and he`s in tears.
When he finally comes his eyes are cascading.

I see a beaten dog in a pungent alley. He tries to bite me.
All pride has left his wild drooling eyes.
I wish I had my leg to spare.

A mother visits her son, smiles to him through the bars.
She`s never loved him more.

An obese girl enters an elevator with me.
All dressed up fancy, a green butterfly on her neck.
Terribly sweet perfume deafens me.
She`s going to dinner alone.
That makes her even more beautiful.

I see a model`s face on a brick wall.
A statue of porcelain perfection beside a violent city kill.
A city that worships flesh.

The 1st thing I ever heard was a wandering man telling his story
It was you, the grass under my bare feet
The campfire in the dead of the night
The heavenly black of sky and sea

It was us
Roaming the rainy roads, combing the gilded beaches
Waking up to a new gallery of wonders every morn
Bathing in places no-one`s seen before
Shipwrecked on some matt-painted island
Clad in nothing but the surf – beauty`s finest robe

Beyond all mortality we are, swinging in the breath of nature
In early air of the dawn of life
A sight to silence the heavens

I want to travel where life travels, following its permanent lead
Where the air tastes like snow music
Where grass smells like fresh-born Eden
I would pass no man, no stranger, no tragedy or rapture
I would bathe in a world of sensation
Love, Goodness, and Simplicity
( While violated and imprisoned by technology )

The thought of my family`s graves was the only moment I used to experience true love
That love remains infinite, as I`ll never be the man my father is

How can you „just be yourself” when you don`t know who you are?
Stop saying „I know how you feel”
How could anyone know how another feels?

Who am I to judge a priest, beggar, whore, politician, wrongdoer?
I am, you are, all of them already

Dear child, stop working, go play
Forget every rule
There`s no fear in a dream

„Is there a village inside this snowflake?”
– a child asked me
„What`s the color of our lullaby?”

I`ve never been so close to truth as then
I touched its silver lining

Death is the winner in any war
Nothing noble in dying for your religion
For your country
For ideology, for faith
For another man, yes

Paper is dead without words
Ink idle without a poem
All the world dead without stories
Without love and disarming beauty

Careless realism costs souls

Ever seen the Lord smile?
All the care for the world made Beautiful a sad man?
Why do we still carry a device of torture around our necks?
Oh, how rotten your pre-apocalypse is
All you bible-black fools living over nightmare ground

I see all those empty cradles and wonder
If man will ever change

I, too, wish to be a decent manboy but all I am
Is smoke and mirrors
Still given everything, may I be deserving

And there forever remains that change from G to Em